wtorek, 15 marca 2011

Opowiadanie Bleach'owe

Hej! (zawsze kilka minut zastanawiam się, jak rozpocząć takiego posta... bo tak jakoś mi głupio bez przywitania... i w końcu zawsze piszę to płytkie "hej"... ech...)
Przepraszamy, że ostatnio jakoś mało postów dodajemy, ale czasami coś takiego człowieka bierze, że nie chce mu się robić nic twórczego... I wciąż niespecjalnie nam się chce, więc zamieszczamy krótkie opowiadanko, które Karola napisała już pewien czas temu, a które zostało napisane na podstawie pewnej mangi Bleach i z myślą o Walentynkach (ale jakoś tak wyszło, że go wtedy nie wstawiłyśmy w końcu). O Walentynkach wszyscy już zapomnieli, ale cóż... I jeszcze jedno: myślę, że naszej kochanej czytelniczce chat noir spodoba się temat opowiadania! ^^




Kuchiki Byakuya jest dość specyficzną postacią. Kapitan 6 oddziału, szlacheckiego pochodzenia. Wpływowy i niebezpieczny. Lepiej omijać z daleka.
Na szczęście Byakuya jest dość łatwo rozpoznawalny. Nosi zwykłe, czarne kimono, a na nim białą szatę kapitana. Szyję, nie wiadomo po co (bo chyba nie dlatego, że mu zimno), owija sobie szalikiem. Ma długie czarne włosy, poupinane porcelanowymi nakładkami (ciekawa rzecz- nigdy się nie tłuką!).
A teraz najpotężniejsza broń kapitana Kuchiki- on nigdy się nie uśmiecha! Jest to zadziwiająca umiejętność, jak skryć wszystkie emocje pod tylko jedną miną.
Do zalet tego kapitana dodajmy…że nie zwala całej papierkowej roboty na swoich zastępców. Więc właśnie teraz Kuchiki Byakuya zasiadł sobie wygodnie, na najdroższym krześle, za najdroższym biurkiem, i zaczął składać podpisy najdroższym piórem, jakie udało mu się znaleźć.
Niestety tę szlachetną prace przerwało mu wejście dwóch shinigamich (czyli bogów śmierci). Byli to: Kuchiki Rukia, siostra Byakuyi, która na szczęście posiada odpowiednio rozwiniętą mimikę twarzy, a także nadpobudliwy Kurosaki Ichigo, rudowłosy chłopak, sprawiający mnóstwo problemów. Oboje wyglądali na bardzo szczęśliwych i szeroko się szczerzyli, ukazując swoje uzębienie. Byakuya był trochę zdziwiony, gdyż z reguły rzadko kto przychodził do niego w tak dobrym humorze.
-Dzień dobry, bracie!- zawołała Rukia.
-Dzień dobry, kapitanie!- zawołał Kurosaki Ichigo, który witał kogoś takim tonem chyba po raz pierwszy w życiu.
Byakuya spojrzał na nich ponownie, jak zwykle, z opanowaniem, tak, że ciężko było stwierdzić co może myśleć. Rukia w podskokach podeszła do niego.
-Mam dla ciebie dobrą wiadomość, bracie. Na pewno się ucieszysz.
(Proszę wziąć pod uwagę, ze jest to opowiadanie romantyczne. Od tego momentu łatwo się domyśleć, co chce powiedzieć Rukia. No i co mogło sprawić, że Ichigo jest radosny?!- autorka).
Kuchiki Byakuya odłożył swoje drogocenne pióro.
-Tak?- powiedział.
-No więc…- zaczęła Rukia.
-…my…- ciągnął dalej Kurosaki Ichigo.
-…my chcemy…
-…się…
-…pobrać?- zakończyła niepewnie Rukia.
Byakuya nadal nie zmienił wyrazu twarzy.
-Roz…-zaczął.
Teraz na pewno powie „Rozprosz się, Senbonzakura” i uwolni swój miecz. Zaraz będzie po nas, myślała Rukia. Brat jest zły.
Ichigo chwycił ją za rekę.
Poczuła jak jej serce przyspiesza.
Bam, bam, bam!
-Rozradowało się me serce tą wiadomością- dokończył swoją wypowiedź Byakuya, a Rukia poczuła jak powietrze z niej uchodzi.
Te szybkie buty, co nam dał tata Ichigo, całe szczęście, się nie przydadzą, odetchnęła z ulgą.
- O, bracie!- krzyknęła.
Kurosaki Ichigo też wydawał się nieco zdziwiony.
-Dziękuję!- ukłonił się.
Bykauya nadal nie zmienił wyrazu swojej twarzy.
-Trzeba będzie przyszykować przyjęcie, porozsyłać zaproszenia, to będzie dużo pracy. Jesteście pewni, ze nie porywacie się z motyką na słońce?- zapytał.
-Damy radę!- zakrzyknęli oboje.
Wtedy na twarzy Byakuyi drgnął jeden mięsień.
Ani Rukia, ani Ichigo tego nie zauważyli.
Byakuya wstał.
I powiedział:
-Rozprosz się, Senbonzakura!

To już nie pozostawia wątpliwości, że Kuchiki Byakuya jest postacią co najmniej niebezpieczną i nieprzewidywalną. Atakuje w najmniej spodziewanych momentach. Cokolwiek by nie robił, nigdy nie zmienia wyrazu twarzy.

A poza tym- potrafi zepsuć każdy romans! (To bardzo racjonalne wytłumaczenie, dlaczego w Bleachu nie ma za wiele romansów. Odpowiedź jest następująca: bo istnieje Byakuya. Więc do wyboru- albo romans, albo Byakuya).
______
... a chyba jasne jest, że wybieramy Byakuyę, nee? XD

Dorodoroke

6 komentarzy:

  1. ech, dziewczyny, dziewczyny... mogłabym napisać dużo ale brak mi słów. Chociaż właściwie: co wy sobie do cholery myślicie?!!! Jak można doprowadzać czytelniczki do takiego stanu?! Jeszcze parę takich opowiadań i nie będzie miał kto komentowań waszych postów, gdyż wszystkie czytelniczki poumierają od nadmiaru wrażeń!!! Ale tak naprawdę, nie przejmujcie się tym co mówię i piszcie dalej takie cudowne opowiadania!!! :) [szczególnie o Bleachu... było już o Uraharze, Byakuyi, to może teraz uczcić jakoś pamięć Gina?]
    wasza bardzo wdzięczna za opowiadanie z Byakuyą chat noir :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Hey, fajnie piszesz XD. Zaglądnij www.bleach-my-story-and-characters.blog.onet.pl

    OdpowiedzUsuń
  3. Chętnie bym zajrzała, ale jak wklepuję adres Twojego bloga w wyszukiwarce, pisze mi, że nie istnieje O.O
    No więc chyba nic z tego nie wyjdzie...
    Karola

    OdpowiedzUsuń
  4. http://opowiadaniableach.blox.pl/html zparaszam do mnie

    OdpowiedzUsuń
  5. to jest po prostu do bani(bez urazy ale mi sie nie podoba)

    OdpowiedzUsuń
  6. Mój Byakuya jest cudowny :P

    OdpowiedzUsuń