niedziela, 13 listopada 2011

Świadome sny

To tak jakoś bo... lubię Garfielda?
Siedzę w szkolnej ławce obok Harry’ego Pottera. Rozwiązujemy zadania z matematyki. Jedno z nich dotyczy różnych stylów szczoteczek do zębów. Jest dość trudne, więc zerkam ukradkiem na pracę Pottera i wtedy myślę sobie, że siedzę obok Harry’ego Pottera, który przecież tak naprawdę nie istnieje… że to niemożliwe… że to musi być SEN
Co prawda podany wyżej przykład jest całkiem zmyślony (chociaż kiedyś faktycznie śniło mi się zadanie ze stylami szczoteczek do zębów), najważniejszy jest przebieg zdarzeń. Odkąd tylko uświadamiam sobie, że zżynanie zadań o szczoteczkach do zębów od Harry’ego Pottera jest raczej średnio możliwe i to musi być sen, zaczyna się coś niezwykłego. Mój zwykły, raczej nudnawy, choć na pewno dziwaczny, sen zmienia się w świadomy sen – i jest to coś, o czym ten post będzie w całości. Bo się zainteresowałam tym i tyle.

Myślę, że spora część z was kiedyś doświadczyła zjawiska, w którym śniąc, zdawała sobie z faktu śnienia sprawę. Ludzie czasami świadomie śnią ot tak sobie, szczególnie dzieci, nie wkładając w to żadnego wysiłku. Jednak sny takie zdarzają się nam raczej rzadko, a szkoda.
A czemu szkoda? Tu powinnam podać listę przyjemności płynących ze świadomego śnienia, ale nie będę postępowała schematycznie i zrobię to tak:
Budzę się w łóżku na poddaszu wiejskiego domku. Mieszkałam tu całe życie razem z moją rodziną i młodszym bratem? Nie, jakimś cudem po prostu wiem, że to tylko sen (nawiasem mówiąc, nigdy nie mieszkałam na wsi ani nie miałam brata). Wszystko jest takie wyraźne, całkiem jakby to się działo naprawdę. Kolory są chyba nawet bardziej kolorowe, barwy barwniejsze. Podchodzę do okna i otwieram je na oścież. I to robię naprawdę JA, a nie jakaś nędzna imitacja ze świata snów. Całkiem sama, sama myślę o tym, że chcę podejść do okna, sama kieruję własnym krokiem, kontroluję ruchy. Jestem świadoma.
Czuję lekki powiew świeżego powietrza i słyszę krzątaninę na podwórku. Chwilę zastanawiam się nad zeskoczeniem w dół, ot tak sobie, bo przecież nic nie ma prawa mi się stać, wiem o tym doskonale, ale porzucam ten pomysł i schodzę po schodach na dół. Skoro to sen, myślę sobie, to powinny być tu jakieś ładne, ciekawe miejsca. Wychodzę z domu i chwilę później znajduję rozległe, porośnięte trawą, łagodne wzgórza. Zamykam na chwilę oczy i myślę sobie: „No tak, wszystko pięknie, ale fajnie byłoby, gdyby tu rosło coś więcej niż tylko trawa”. Gdy otwieram oczy, pagórki pełne są dmuchawców. Podniecona, znów zamykam oczy i myślę o wielobarwnych kwiatach. Tym razem trawa usiana jest milionami kolorowych, prześlicznych kwiatów aż po sam horyzont.
No właśnie. Ten przykład jest akurat zaczerpnięty z mojego własnego doświadczenia (od razu tylko uprzedzę, że nie jestem w tej dziedzinie specjalistką. Jeden świadomy sen nie oznacza jeszcze, że opanowałam tę sztukę – niestety). W świadomych snach naprawdę jesteśmy w stanie sami zadecydować, co chcemy robić. Możemy też zmieniać otaczający nas świat snu, ile dusza zapragnie – oczywiście wymaga to pewnej (to znaczy ogromnej) wprawy. Jednak wszystkie źródła, które znam, utrzymują, że każdy, ale to naprawdę każdy, może się nauczyć świadomie śnić – to znaczy mieć świadome sny początkowo częściej niż raz na hohoho!, a następnie na własne życzenie.

Nie jestem okultystką i nigdy nie interesowały mnie rzeczy typu wychodzenie z ciała, przyzywanie duchów i tym podobne. Świadome sny jednak są faktycznie naukowo potwierdzone, no i dodatkowo mogłam się przekonać na własnej skórze, że naprawdę istnieją. 

Rzecz jasna każdy, kto się styka z czymś podobnym, ma pewne obiekcje i może czuć się lekko zaniepokojony, czy jest to całkowicie bezpieczne. Moje wyżej wspomniane źródła jasno mówią, że ze świadomego śnienia nie wynika żadne niebezpieczeństwo. Przecież nawet samoistnie zdarza nam się odzyskać świadomość w snach. Po nocy w czasie której odbyliśmy świadomą wędrówkę w świat snów, jesteśmy tak samo wyspani jak zwykle, a czasem nawet bardziej, bo wiadomo, że człowiek budzi się bardziej zadowolony po miłych snach niż po koszmarach (bo świadomie śniąc można się nauczyć koszmary zwalczać, często w bardzo zabawny sposób). Jedynym niebezpieczeństwem, które dostrzegam, może być zbytnie oderwanie od rzeczywistości. Nikt nie twierdzi, że źle jest urozmaicić sobie czas fruwając w przestworzach we śnie, ale jeżeli ogólnie masz problemy z otaczającą cię rzeczywistością, uczęszczasz regularnie do psychoterapeuty czy coś w ten deseń, warto się drugi raz zastanowić, zanim rozpocznie się przygodę ze świadomymi snami. Zdrowemu i szczęśliwemu człowiekowi nic złego nie grozi.

Na razie tyle na ten temat, bo gdybym zaczęła wam tutaj przybliżać wszystkie techniki, sposoby i trudności, palce rozbolałyby mnie od stukania, a moja nowa szafka, którą trzeba przetrzeć i napełnić książkami, zostałaby biedna, zakurzona i pusta, bo siedziałabym przed komputerem cały dzień (ale pewnie i tak znajdę jakąś inną wymówkę, żeby się za nią nie zabrać, nie martwcie się!). 
Tutaj chciałam podać wam linka do strony, dzięki której ja zapoznałam się z tematem świadomych snów, ale zostałam poinformowana, że strona w tajemniczy sposób zniknęła. A może była tylko snem...?
W każdym razie internet aż pęka w szwach od wiadomości, ale pamiętać trzeba, że nie zawsze warto mu ufać. Dlatego zachęcam do spróbowania zakupu poradnika na temat świadomych snów, jeśli mamy zamiar zabrać się za to na serio. A jeśli znamy angielski, możemy odwiedzić o tą stronę, gdzie znajduje się sporo ciekawych, fajnych artykułów, rozdziałów z anglojęzycznych książek na ten temat. Świadomy sen, tak na marginesie, to lucid dream (stąd często stosowany skrót LD).

Dorodoroke